niedziela, 15 czerwca 2014

Zawsze to samo

Lubię spotykać się z nowymi ludźmi. Rozmawiamy, poznajemy się i w pewnym momencie dochodzimy do pytań typu: czym się interesujesz? czy masz jakąś pasję? Niezależnie od tego z kim bym w danym momencie rozmawiała(nie licząc osób związanych z baletem), schemat zawsze jest ten sam. 
Gdy powiem, że tańczę balet, kolejnym pytaniem zaraz po "wow" jest "a jak długo?". 
Grzecznie odpowiadam, że ok. 8 lat. I wtedy się zaczyna to, co doprowadza mnie do szewskiej pasji, 
a mianowicie:
CZY ZDOBYŁAŚ JUŻ JAKIEŚ NAGRODY? 
Kurde, ludzie.
Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć. Nie jestem tresowanym psem, który za zaprezentowaną sztuczkę musi dostać coś, żeby wiedział iż wykonał ją jak należy. Ja za moją "sztuczkę" dostaje ewentualne słowa krytyki, bez względu na to czy zrobiłam coś dobrze czy faktycznie fatalnie. 
Poza tym, chyba nie o to tu chodzi. To co robię to nie są zawody. To jest sztuka, którą rozumie 
się całkowicie inaczej. To trochę boli. Jak się dłużej nad tym zastanawiam to dochodze do wniosku, 
jak marne pojęcie na tematy związane z jakąkolwiek dziedziną sztuki posiada przeciętny człowiek. 
Nie chodzi o to żeby być znawcą w każdym temacie, ale przecież od samego początku mamy w szkole takie zajęcia jak muzyka, plastyka, zajęcia artystyczne, później wok. Czasami też uda się wybrać z klasą 
do teatru, albo chociaż na wystawę. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ludzie z którymi mieliśmy 
te "artystyczne" zajęcia, gdy opowiadali o czymkolwiek związanym ze sztuką, z tym co ich interesuje, przekazywali nam wiedzę z taką.. pewnego rodzaju fascynacją. Widać było, że to o czym nam mówią 
to coś więcej, coś nad czym warto przez chwilę się zastanowić.
A tu nic. Zero. [*]


Giselle

Balet romantyczny w dwóch aktach. 





Giselle to najbardziej typowy dla okresu romantycznego "balet z akcją". Romantyzm to czas kiedy baletnica pierwszy raz wzbiła się na czubki palców. Ruch wykonywany z niezwykłą delikatnością i gracją, sprawia wrażenie że tancerka jest ponad wszystkimi, jest dumna, jednocześnie dzięki odpowiednim ułożeniom rąk, wyraża swoją skromność. 
Libretto(Jules-Henri Vernoy de Saint-Georges, Theophile Gautier) baletu oparte jest na legendzie o Willidach - zjawach młodych dziewcząt, które niedoczekały zamęścia i teraz zwodzą
 młodzieńców swoim tańcem.
Muzyka(Adolphe Adam) Giselle nie dorównuje poetyce libretta, nie odznacza się tez oryginalnością. Złożona jest z krótkich, prostych tematów melodycznych, którymi kompozytor zręcznie manipuluje zestawiając je i kontrastując. Muzyka ma charakter prosty. przystosowany do potrzeb ówczesnej choregrafii. Wyraża sentymentalny klimat romantycznej opowieści. 



Jeszcze trochę o tańcu współczesnym

Poprzez swoje ciało człowiek może ukazać praktycznie wszystko. Nawiązując do tańca współczesnego można śmiało stwierdzić, iż taniec wcale nie musi być piękny i estetyczny. Tak jak i piękno, może ukazywać jego przeciwieństwo, czyli brzydotę. Zerwanie z kanonem tańca, który zachwyca widza, przypisuję się właśnie technice tańca współczesnego. Taniec klasyczny jest uporządkowany, trzymający się sztywnych reguł, dał podstawy czemuś nowemu. Jeden styl tańca wiąże się pośrednio z innym, dlatego dobry tancerz to tancerz wszechstronny. 

 
Taniec może ukazywać wszystko. Każde zachowanie, które towarzyszy człowiekowi podczas jego życia, a przede wszystkim emocje, którymi dzieli się z publicznością. Odczucia widza mogą być różne w zależności od spektaklu czy choreografii jaką tancerz wykonuje, jednak najważniejsze w tym wypadku jest to, aby widz nie pozostawał obojętny w stosunku do tancerza i jego tańca. Każdy odbiór i ten negatywny i ten pozytywny jest dobry. Dlaczego? Ponieważ wzbudziliśmy emocje, a osobę oglądającą nasze zmagania na scenie, targały jakieś przeżycia. Nie pozostawiło to pustki, a może wzbudziły do refleksji czy pozwoliły zrozumieć tak trudną i wymagającą sztukę jaką jest taniec.

Balet to my!

Po raz kolejny miałam przyjemność występowania na dorocznym pokazie uczniów Studia Baletowego w Operze Krakowskiej. Na scenie prezentowali się zarówno ci najmłodsi, jak i najstarsi, doświadczeni tancerze z klas dyplomowych. 


Wszyscy razem jesteśmy grupą osób, które połączyła wspólna pasja i chęć pokazania jej innym. To co robimy jest dla nas niezwykle ważne, ponieważ poświęcamy temu czas i wysiłek, a wszystko po to aby osiągnąć doskonałość w każdym calu. Ktoś kiedyś powiedział, że taniec klasyczny jest jak sport, tylko zdecydowanie cięższy, trudniejszy, bardziej wymagający.  
 Tancerz musi doskonale znać swoje ciało, 
gdyż każdy jego fragment jest konieczny do osiągnięcia doskonałości w sztuce jaką tworzy. 
 Stres, ciężka praca, kontuzje, zmęczenie w efekcie stworzyły niezapomniany spektakl, który widzowie będą z pewnością wspominać przez długi czas. Niesamowite jest uczucie satysfakcji po zakończonym występie, nagrodzonym gromkimi brawami. Tancerz wie, że wysiłek włożony w całoroczną pracę nie został zmarnowany. 


piątek, 13 czerwca 2014

Gizmo

Mały, grzeczny chłopiec o ogromnych ambicjach. To właśnie on powiedział mi z czego słynie Kraków. Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą, są to obwarzanki, kluby ze striptizem, pijani anglicy i maczety. Te ostatnie najbardziej popularne są w otoczeniu tak zwanych 'dresów'. Trzeba bardzo uważać, ponieważ najmniejszy błąd może skutkować stratą życia.
W tym wpisie przybliżę sytuację krakowskich strip clubów... niewiele osób wie, ale tego typu placówek w centrum jest aż 12. Zawsze zastanawiałam się nad tym jakie (i czy w ogóle) wykształcenie taneczne posiadają dziewczyny występujące w takich miejscach. Mam kilku kolegów, których mogę otwarcie nazwać konesarami gatunku. Jako że nigdy nie miałam okazji bycia gościem strip clubu, postanowiłam zasięgnąć od nich informacji z pierwszej ręki. Okazuje się że 'tancerki' kompletnie nie potrafią tańczyć. Ich występy nie mają nic wspólnego ze sztuką tańca na rurze, którą wiele ludzi praktykuje. Trochę mnie to zasmuciło, bo przez jakiś czas wydawało mi sie że chodzi nie tylko o zarobienie pieniędzy, ale również robienie czegoś co sprawia przyjemność. Tymczasem są to wulgarne, wyuzdane tańce, którymi głupie dziewczęta zachęcają potencjalnych klientów na zamówienie kolejnego drinka
(od którego oczywiście dostają procent)
Strip club 2/10 nie polecam. 


czwartek, 14 listopada 2013

Next show


Średnio dwa razy w roku każda klasa przygotowuje się do tak zwanych lekcji pokazowych. Prezentujemy na nich to czego udało nam się nauczyć przez ostatni okres. Jest to wielkie wydarzenie. Każdy denerwuje się jak przed najcięższym egzaminem. Z relacji starszych kolegów i koleżanek mogę otwarcie powiedzieć, że matura to przy tym 'małe piwo'. 
Ale o co tyle zamieszania? To tylko kolejne pokazanie swoich umiejętności. Klaudia, przecież robiłaś to już tyle razy! Zupełnie nie rozumiem Twoich obaw. Przed czym? Powiem wam, moi drodzy, że jest przed czym. Nie wiadomo z jakich powodów w trakcie przygotowań, każdy nauczyciel, pianista, a nawet kochany i zawsze uprzejmy pan portier, udaje, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku. Całe otoczenie daremnie usiłuje przekonać uczniów, że jest normalnie i że nikt ani nic nie jest w stanie zakłócić codziennej szkolnej rutyny. Szczerze, wciąż nie mogę tego rozgryźć. Po co oni to robią? Czy nie widzą, że my też, tak samo jak oni, denerwujemy się całą sytuacją? Widać przecież, że pedagodzy bardziej krzyczą, niż zwykle gdy się pomylimy, a nawet najlepsi pianiści potrafią wybić się z rytmu i pomylić rond de jambe z fondus. Cała ta atmosfera wpływa na nas... 


Nagle nadchodzi dzień lekcji pokazowej. Dostajemy najładniejsza salę, najlepszy sprzęt grający. Wszystkie wyglądamy jak 'ulizane' lakierem do włosów porcelanowe księżniczki. Kiedyś miałyśmy też swojego księcia. Niestety wyprowadził się do Warszawy i teraz podbija scenę Teatru Narodowego. Wracając do pokazu.. Jak zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Jedyne zarejestrowane wpadki to pomylenie nogi lub ręki. Niewielkie rzeczy, które nie zostaną zauważone. Całość kończy przemowa dyrektora i długie, pełne zachwytu brawa. Koniec. 


Nie rozumiem całego tego stresu, poobgryzanych paznokci, szału przygotowań, a czasami nawet zwichniętych kostek lub poobijanych kończyn. Najwyraźniej tak już to musi wyglądać. 


  

niedziela, 10 listopada 2013

Wróćmy do tańca współczesnego..




Całkiem niedawno ktoś mądry powiedział mi, że "w tańcu współczesnym należy pisać literami pisanymi, a nie drukowanymi". Ciężko to zrozumieć. Równie ciężko to wyjaśnić. Jest to jednak bardzo ważna, nieodłączna część tej techniki. Ale od początku. Litery pisane łączą się ze sobą. Tak samo każda poza musi być połączona z następną. Powinno być to wykonane niezwykle płynnie i lekko. Każdy następny krok musi wpływać na drugi. Przyczyną jednego ruchu jest to co pojawi się w następnym. Dzięki tej zasadzie tancerz potrafi swoim ciałem stworzyć i opowiedzieć fascynujące historie. Jeśli robi to dobrze i odpowiednio posługuje się techniką "liter pisanych", wykonanie danej wariacji nie będzie tylko czymś pięknym, ale także czytelnym. Daje to możliwość przedstawienia widzowi, każdej nawet najbardziej zawiłej opowieści.